Cyfrowa transformacja. Na samej technologii daleko nie zajedziemy

Firmy nie mogą patrzeć na problem transformacji cyfrowej tylko przez pryzmat technologii, które trzeba wykorzystać. Nie mniej ważne jest umiejętne wdrożenie odpowiednich procesów wewnątrz przedsiębiorstw. To wszystko nie uda się bez pracowników o odpowiednich kompetencjach technologicznych w zarządzaniu. W ostatnim czasie przybywa inicjatyw polskich uczelni, dzięki którym takie kadry mają być łatwiej dostępne.
cyfrowa transformacja, sieć Fot.Pixabay
  • Przed wyzwaniami transformacji cyfrowej stoi nie tylko biznes, ale i cały aparat państwowy. Obydwa obszary potrzebują kadr, które rozumieją i potrafią wykorzystywać cyfrowe technologie.
  • Szczególnie pożądanymi kompetencjami są dziś data scientist oraz big data specialist.
  • W transformacji cyfrowej chodzi o stworzenie płynnego procesu przechodzenia od potrzeby do realizacji, od decyzji do wdrożenia i od wyzwania do rozwiązania - wskazuje Łukasz Niesłuchowski z Rockwell Automation.

Pandemia koronawirusa na nowo postawiła pytania o korzyści z transformacji cyfrowej przemysłu. W czasie dużych niespodziewanych obostrzeń w przemieszczaniu się i kontaktach międzyludzkich okazało się, że im dalej zaszła digitalizacja działalności danego przedsiębiorstwa, tym - z reguły - łatwiej mu działać w trudnych warunkach.

- Nasze doświadczenia pokazują, że nawet w obliczu takich obostrzeń zewnętrznych można funkcjonować, jeżeli rzeczywiście wszystkie te elementy, czyli właśnie procesy, systemy, zdalna komunikacja, która niewątpliwie była bardzo istotnym elementem, plus oczywiście zespoły ludzkie ze sobą współdziałają - mówi Maciej Staszak, wiceprezes firmy telekomunikacyjnej Emitel.

Samo przejście na pracę zdalną nie oznacza jednak jeszcze wcale realizacji idei Przemysłu 4.0, czyli wdrożenia na szeroką skalę modelu gospodarki opartej na danych. Działające w Polsce firmy często stawiają dopiero pierwsze kroki na tym polu. Wygląda na to, że obecny kryzys nie będzie ich jednak zniechęcał do dalszych postępów.

- Przedsiębiorcy na pewno nie zaprzestali myślenia o rozwoju - komentuje Paulina Zadura, dyrektor Departamentu Analiz i Strategii w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. - Ogromna ich większość potwierdziła, że przestawiła się na pracę zdalną, że wprowadziła obsługę klienta przez internet. To były zmiany nagłe, wywołane pandemią - i do tego przyznawało się 3 na 4 przedsiębiorców.

 Z danych PARP wynika, że w przypadku rozwiązań bardziej ambitnych, ocierających się o Industry 4.0, jak wprowadzanie automatyzacji procesów w firmach czy analityki biznesowej, pomimo chwilowych utrudnień w działalności i tak 1/5 firm korzystających z programów Agencji twierdziła, że wdraża automatyzację procesów, a 16 proc. - rozwiązania z dziedziny analityki big data.

- Nasi beneficjenci wykazali istotny wzrost, który wprost odczytujemy jako efekt pandemii i próbę poradzenia sobie z sytuacją poprzez dalszy rozwój firmy - ocenia Paulina Zadura.

PARP jest jedną z państwowych instytucji, które w bezpośredni sposób starają się przyspieszać proces transformacji cyfrowej polskiej gospodarki. Przed wyzwaniami takiej przemiany stoi jednak także cały aparat państwowy, włącznie z administracją, który - wprowadzając zmiany u siebie - pośrednio również wpływa na gospodarkę. Na tym polu nie brakuje jednak barier, które trzeba przezwyciężyć.


- Jest kwestią kluczową, by szczególnie w obszarze sektora publicznego zrozumieć ograniczenia, które dotykają państwo, kiedy miałoby szybko coś zrobić. Tymi podstawowymi hamulcami są kompetencje ludzi, bo projektowanie systemów cyfrowych nie jest rzeczą trywialną - zwraca uwagę Jan Staniłko, dyrektor Departamentu Innowacji w Ministerstwie Rozwoju.
 
I wskazuje jeszcze na procedurę zamówieniową. - Z przekąsem mogę powiedzieć, że jej zawieszenie na czas pandemii wydatnie pomogło, szczególnie ministrowi zdrowia, wykonać tam spory skok. Można było bez szczególnego wysiłku opisywania skomplikowanych rozwiązań, np. opartych na sztucznej inteligencji czy rozpoznawaniu głosu, dokonać dosyć szybkiego wdrożenia - dodaje.

Przypadek zawieszenia stosowania prawa zamówień publicznych w ochronie zdrowia pokazał, że wykorzystywane na co dzień procedury prawne także mogą stanowić barierę na drodze transformacji cyfrowej. Poza tym administrację państwową zwykle blokują nawyki i skłonność do rutyny. To zresztą problem nie tylko sfery publicznej, ale i biznesu. Jan Staniłko, podobnie jak Paulina Zadura, dostrzega jednak duże zainteresowanie wśród przedsiębiorców i menedżerów zagadnieniami związanymi z Przemysłem 4.0.

- W zeszłym roku założyliśmy Fundację Platforma Przemysłu Przyszłości, która ma właśnie wspierać kompetencyjnie przedsiębiorców w procesie cyfryzacji - zaczęła już w pełni działać tuż przed wybuchem pandemii. Poziom zainteresowania polskich przemysłowców różnymi aspektami cyfryzacji przedsiębiorstwa bardzo nas zaskoczył, bo pojedyncze seminaria miały frekwencję kilku tysięcy uczestników - opowiada przedstawiciel Ministerstwa Rozwoju.

Cenne kompetencje

Biznes i administracja potrzebują kompetentnych kadr, by realizować transformację cyfrową. Zmiany są zatem także potrzebne w systemie kształcenia, by jego oferta odpowiadała aktualnemu i przyszłemu zapotrzebowaniu na rynku pracy.

Dostrzegła to choćby Politechnika Śląska w Gliwicach, która w styczniu 2020 roku uruchomiła pracownię Przemysłu 4.0. Wraz z firmą AtlasCopco stworzyła laboratorium, w którym studenci poznają najnowsze technologie montażu samochodów i sposobów jego udoskonalania. Dowiadują się też, jak poprawiać wydajność systemów technicznych w pojazdach i jak organizować proces produkcji.

Stanowiska pracy zamontowane w laboratorium odpowiadają tym na liniach produkcyjnych w zakładach z sektora motoryzacyjnego. Zdobyte w ten sposób umiejętności przydają się także w branżach pokrewnych. Celem nauki w tej nowoczesnej pracowni jest połączenie elementów automatyki, mechatroniki, informatyki stosowanej i budowy maszyn. Współpraca firmy z uczelnią trwa od 2 lat; w tym czasie powstawały prace inżynierskie i magisterskie poświęcone przemysłowi przyszłości.

Laboratorium w Politechnice Śląskiej to nie jedyny przypadek ciekawej współpracy biznesu z uczelniami. Na tym samym wydziale działa pracownia wyposażona przez firmę Balluff w zestawy z systemem monitoringu RFID (system zdalnej identyfikacji radiowej) oraz systemy wizyjne.

- Staramy się od dłuższego czasu wprowadzać do naszego procesu edukacji te elementy, dzięki którym student nabywa odpowiednich kompetencji technologicznych w zarządzaniu. Tego nie da się zrobić teoretycznie, trzeba to robić praktycznie. Na uczelni możemy to robić poprzez project based learning (metoda ta polega na samodzielnym realizowaniu przez uczniów zadania przygotowanego przez nauczyciela na podstawie wcześniej ustalonych założeń - przyp. red.), ale włączamy bardzo mocno osoby z otoczenia społeczno-gospodarczego; to niezwykle istotne, by firmy po prostu z nami były przy nauczaniu studentów, bo tego nie da się inaczej zrobić - tłumaczy Anna Timofiejczuk, dziekan Wydziału Mechanicznego Technologicznego Politechniki Śląskiej.

Ocenia przy tym, że wybuch pandemii COVID-19 nie tylko nie wpłynął negatywnie na nauczanie, ale wręcz zintensyfikował pewne procesy. - Sytuacja związana z pandemią bardzo mocno przyspieszyła i pomogła w użytkowaniu różnego rodzaju systemów, które również służą temu, żeby studenci nabyli kompetencji technologicznych w zarządzaniu - twierdzi Anna Timofiejczuk.

Szczególnie istotne wydają się dziś umiejętności sprawnego i efektywnego zarządzania danymi.

- Jeżeli chodzi o konkretne kompetencje, to szczególnie istotnymi elementami są dziś data scientist oraz big data specialist - mówi Marcin Lis, prorektor ds. studenckich i współpracy z otoczeniem Akademii WSB, która to uczelnia stara się na bieżąco reagować na potrzeby rynku. I wyjaśnia:  - Wdrożyliśmy niedawno dla studiów MBA sztuczną inteligencję w dużym pakiecie prowadzonym przez praktyków. Z kolei Giełda Papierów Wartościowych zgłosiła się do nas z pewnym projektem dialogu, który zbudował cały blended learning (mieszana metoda kształcenia, łącząca tradycyjne metody nauki z aktywnościami prowadzonymi zdalnie za pomocą komputera - red.) dla obsługi rynku kapitałowego. Myślę zatem, że dzisiaj pandemia mocno przyspieszyła cyfryzację świata.

Znaczenie "czynnika ludzkiego" i jego kompetencji podkreśla również Łukasz Niesłuchowski, członek zarządu i dyrektor handlowy Rockwell Automation w Polsce, firmy specjalizującej się we wdrażaniu rozwiązań z dziedziny Przemysłu 4.0.

- Cały czas podkreślam, że największym błędem producenta pozostaje  skupianie się na technologii w taki sposób, że pomija czynnik ludzki. Z mojego punktu widzenia w ramach transformacji cyfrowej dotykamy trzech obszarów: to procesy, ludzie i technologie. Sami odczuliśmy w naszym zakładzie, że największą barierą na początku mogą być ludzie, którzy nie rozumieją pewnych procesów, kiedy nie ma lidera, który będzie w stanie ich przez te procesy przeprowadzić. Za chwilę okazało się jednak, że to właśnie ludzie są największym beneficjentem transformacji cyfrowej - i wtedy naprawdę zaczęli wspierać dalszy rozwój tej transformacji, przychodzić z własnymi pomysłami; zauważyli korzyści płynące dla nich w tym procesie - dodaje.

Bo też transformacja cyfrowa nie powinna być postrzegana jako zagrożenie dla pracowników, lecz  jako szansa na lepsze warunki ich pracy oraz jej usprawnienie.

- Trzeba jasno podsumować, że robotyzacja i automatyzacja, które mamy dzisiaj, to tak naprawdę pewien naturalny proces. W stu procentach nie wyeliminuje on człowieka z pracy, pomoże natomiast wzmocnić potencjał danego biznesu. Zarówno element systemów cyberfizycznych, jak i nowe metody organizacji produkcji oraz Internet rzeczy to trzy czynniki, które na pewno podniosą wartość biznesu - podkreśla Marcin Lis.

W wskazuje, że na polskim rynku widać tendencję wzrostową:  wskaźnik gęstości robotyzacji nam rośnie.

- Nasi menedżerowie spotykają się jednak z wieloma problemami. Z jednej strony to oczywiście same koszty wprowadzenia robotyzacji, automatyzacji, z drugiej - niska skala produkcji, co przekłada się na nieuwzględnianie robotyzacji w pewnych planach rozwoju firmy, czy też wynikłe ze skutków pandemii finansowe bariery, przed którymi stają dzisiaj nasi przedsiębiorcy - dodaje.

Płynność i elastyczność

Bez względu na wspomniane bariery maksymalizacja zbierania danych, ich przetwarzanie i opieranie na nich dalszych działań w ostatnim czasie dość dobitnie ujawniły swą wartość: pozwalają nad wieloma procesami panować zdalnie i sprawnie nimi zarządzać w kryzysowych sytuacjach. Toteż wiele wskazuje, że transformacja cyfrowa zyska na znaczeniu w wyniku kryzysu.

- Obecna sytuacja jednoznacznie tylko potwierdza to, co staraliśmy się przekazać naszym partnerom i klientom: mianowicie w jaki sposób osiągać korzyści dzięki transformacji cyfrowej. Bo kiedy o niej myślę, to zwracam uwagę przede wszystkim na korzyści. A te korzyści to możliwość szybkiej i zdalnej reakcji na sytuację rynkową, możliwość zdalnych działań, analiz danych oraz podejmowania decyzji. Daje nam to szansę stania się bardziej elastycznym producentem - mówi Łukasz Niesłuchowski z Rockwell Automation. I podsumowuje: - Chodzi o stworzenie płynnego procesu przechodzenia od potrzeby do realizacji, od decyzji do wdrożenia i od wyzwania do rozwiązania.

Artykuł powstał na podstawie debaty "Cyfrowa transformacja przemysłu" w czasie konferencji EEC Online, będącej częścią Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Źródło: https://www.wnp.pl/przemysl40/cyfrowa-transformacja-na-samej-technologii-daleko-nie-zajedziemy,405769.html